sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 45 "Panienko"

Cześć.
Zaczynam pisać ten rozdział w mikołajki i mam nadzieje, że dodam go jeszcze dzisiaj.
Wszystkiego najlepszego z okazji mikołajek.!
~YukinoKaki
P.S.W ostatnim zdaniu się nie martwcie. Pokój miał na parterze ;)

***

Wszyscy wbili we mnie oczy.
Tak, wszyscy.
Na początku myślałem, że są tam tylko dwie osoby, ale minutę później z góry zeszła Kiyoko. Zdziwiłem się trochę, kiedy stanęła tuż obok Sho. Za nią zbiegli Michio, Kenta i Nanako - ich kasztanowłosa królewna.
-Pewnie się mnie nie spodziewałeś. Mam nadzieje, że cię nie wystraszyłam. Zebrałam się na odwagę i porozmawiałam z Sho, ale mniejsza z tym. Gdzie Ikaros.
Michio, który o dziwo nie miał niebieskich włosów, zabrał głos. Na głowie lśniły mu blond włosy.
-Dajcie mu wody, bo nic nam nie powie.
Nanako poszła po wodę. Wziąłem łyk i od razu zacząłem mówić.
-Napisała, że żeni się z Daisuke i, że nigdy nie ucieknie od tego co zrobiła. Trzeba coś zrobić, przecież oni..oni ją...
-Wiedziałam!-chwilową ciszę przerwała kasztanowłosa i stanęła naprzeciw nas-Ostatnio mieliśmy na oku ich dom, jeżeli tak to można nazwać. Widzieliśmy, że szykują się do jakiejś uroczystości, ale nigdy bym nie pomyślała, że ta idiotka naprawdę....Kyaa...jak ją zobaczę, to po prostu uduszę!

***

Ustaliliśmy plan doskonały.
Po prostu odbijamy pannę młodą.
Staliśmy przed budynkiem. Byłem zdziwiony widząc złote bramy, wielki biały dom i bujną zieleń w okół domu, a raczej pałacu.
Goście co po chwila się zjeżdżali. Nanako pchnęła mnie do przodu i uśmiechnęła się podstępnie.
-Ok czyli myślę, że się zrozumieliśmy. Jest nas pięcioro. Bramy otwierają się automatycznie na wjazd samochodu i otwarte są, przez dziesięć sekund. Łatwo będzie wejść i dostać się na tyły. Wszystkie kamery są już wyłączone dzięki Kencie. Wejściem dla personelu wbijemy się na samą górę, gdzie siedzi nasza panna młoda. Ty bierzesz Ikaros i uciekacie jak najdalej a ja, Kenta, Michio, Sho i Kiyoko robimy lekką zadymę. Rozumiemy się?
-Tak-oznajmiłem i ruszyliśmy do wejścia.

***

Wszystko poszło bardzo sprawnie do momentu, gdy mieliśmy się dostać na korytarz, gdzie najprawdopodobniej miała znajdować się w pokoju.
Musieliśmy się przebrać za personel, co poszło bardzo łatwo, ponieważ było sporo osób, które pracowały w tym właśnie dniu. Kiedy byliśmy przebrani wzięliśmy tace i mieliśmy zamiar podążyć na górę, ale to już było trochę mniej wesołe. Wszyscy, którzy chcieli tam wejść musieli być wylegitymowani.
-A o tym to żeś idioto nie pomyślał?!-Nanako jak zwykle za wszystko obwiniała Kente-Czyli musimy wysłać naszą broń specjalną-skierowała wzrok na złotowłosą, która w sekundę się naburmuszyła.
-Nie ma mowy! Za żadne skarby!
-A ty nadal nic nie rozumiesz. Strażnik jest facetem a ty pracujesz w kawiarence cosplay'owej. Nie jestem aż tak czarująca jak ty, więc bardziej prawdopodobne jest, że tobie ulegnie. No kobieto do dzieła!
-Chyba do działa-wychrypiał Sho za co dostał kopniaka w piszczel.
Kobieta wzięła tacę i najseksowniejszymi ruchami jakimi potrafiła wykonać podeszła do mężczyzny.
-Przepraszam, czy można przejść-wyszeptała przegryzając wargę. Wszystko słyszeliśmy dzięki podsłuchu.
-Legitymacja.
-Ano....-dotknęła ręką jego kolano-niestety nie mam. Zamieniłam się z koleżanką, która miała dzisiaj przyjść, ale zapomniałam od niej wziąć legitymacje. Czy można to jakoś pominąć? Gwiazda tego wieczoru czeka jedzenie. I co ja mam począć....-odwróciła mężczyznę w drugą stronę tak, że mogliśmy przejść.
Biegliśmy na samą górę. Michio parę razy upadł podczas biegu, ale szybko wstawał i doganiał nas. W końcu byliśmy na samej górze. Drzwi były uchylone tak, że mogliśmy wszystko zobaczyć.
Ikaros patrzyła przez okno odwrócona do nas plecami. W pomieszczeniu krzątało się parę służących, które zakładały welon szkarłatnowłosej.
Dziewczyna odwróciła się tak, że można było zobaczyć jej twarz. Miała prześliczną białą skunie zdobioną białymi diamentami. Na szyi lśniła jej diamentowa kolia, kolczyki i pierścionek. Rzeczy doskonale komponowały się z całością. Sztucznie się uśmiechała, widziałem to. Tak naprawdę chciała uciec stamtąd. Nanako weszła z tacą do pomieszczenia i położyła ją na stoliku. Ikaros była już odwrócona twarzą do okna, więc nie zauważyła jej.
-Panienko powinnaś coś zjeść.
Odwróciła się do nich nakładając na twarz swoją wcześniejszą maskę.
-Przepraszam, ale nie jestem głodna. Czy mogłybyście mnie zostawić samą?
Kobiety spojrzały po sobie.
-Niestety, ale mamy rozkaz, żeby nie opuszczać princessy ani na krok.
Ikaros westchnęła i znów się uśmiechnęła.
-Rozu....-nie dokończyła, ponieważ zobaczyła nas w drzwiach.
-Czy możemy porozmawiać z princessą sam na sam-powiedziałem śmiejąc się.
Kobiety spojrzały na mnie i skinęły głową. Dziewczyna wbiła wzrok w ziemię.
Służące wyszły. Podszedłem do dziewczyny, która przez cały czas miała spuszczoną głowę.
Kiedy ją podniosła uderzyłem ją w twarz. Ikaros dotknęła policzka i spojrzała mi w oczy.
-Co ty robisz!?-wykrzyczała.
-Jeżeli sądzisz, że kiedy uciekniesz odpokutujesz za to co zrobiłaś to się grubo mylisz. Prawdziwe piekło dopiero się zaczęło. Jeżeli jeszcze raz uciekniesz to naprawdę mnie popamiętasz-objąłem ją szybko. Dziewczyna zaczęła płakać.
-Po co tu przyszliście? Wszystko byłoby dobrze, gdyby was tu nie było.
Drzwi otworzyły się z hukiem a do pomieszczenia wbiegła Kiyoko.
-Jest problem. Wiedzą, że tu jesteśmy. Brandon, Ikaros, uciekajcie. Ja i reszta się tym zajmiemy.
Szkarłatnowłosa chwyciła mnie za rękę i wyszliśmy drugimi drzwiami za którymi stała Amane.
Zdziwiłem się, kiedy Ikaros podeszła do niej i spoliczkowała ją.
-Suka-wyszeptała.
-Ikaros, co ty robisz?
-Ja? Popatrz na nią. Jestem tu przez nią.
Amane uroniła łzę i podeszła do mnie.
-Nie słuchaj jej, to nie prawda.
-Córeczka tatusia i marionetka brata, żałosne-szkarłatnowłosa chwyciła ją za szyję i przycisnęła do ściany-Dawaj klucz!
Patrzyłem na ten epizod nic nie mówiąc. Blondynka dała szkarłatnowłosej klucz. Ikaros puściła ją i podeszła do mnie.
-Żałosne. I pomyśleć, że Jiro urodził taką szmatę jak ty. Ale, no cóż. Niechciana córka podwładnej zawsze musi mieć rolę położnicy. Przykro mi, że to ja ci o tym mówię, ale prędzej, czy później Jiro sprzeda cię za grosze-wyszliśmy.
Biegliśmy, przez korytarz, który oświetlały tylko naścienne lampy. Kiedy znaleźliśmy się naprzeciw największych drzwi szkarłatnowłosa wsunęła klucz i je otwarła.

***

Biegliśmy przez ogród.
Co prawda krzaki kuły, ale wizja strażników depczących nam na ogonie dawała nam siłę, aby nie zatrzymywać się ani na sekundę.
Mogłem stwierdzić, że znajdowaliśmy się w labiryncie bez wyjścia. Cały czas czułem, że kręcę się w okół.
-Czy ty w ogóle wiesz, jak stąd wyjść?
-Jasne. Ćwiczyłam tu niegdyś orientacje w terenie. Musimy wbiec w krzaki.....teraz!-wykrzyczała i popchnęła mnie. O dziwo nie było tam żadnych klujących roślin, ale wielka polanka. Znów chwyciliśmy się za rękę i biegliśmy przed siebie.

***

-No chyba ich pojebało!-Sho krzyczał w niebo głosy.
Miał przed sobą trzynastu strażników a obok niego stała złotowłosa kobieta.
-A myślałam, że Chie nauczyła cię czegoś więcej oprócz panikowania.
-Co? Czy ty naprawdę myślisz, że Chie mogłaby mnie czegoś nauczyć? Może i była odważna, ale nie aż tak bardzo, aby wziąć na klatę trzynastu strażników.
-Omo....mogłam się tego po niej spodziewać. Ale no cóż...pomóż reszcie a ja się nimi zajmę-dziewczyna podeszła do nich i zaczęła się z nimi bawić. Można było stwierdzić, iż była wygimnastykowana, co rozpoznawało się po jej swobodnych i szybkich ruchach.
Nanako, Kenta i Michio radzili sobie nad wyraz dobrze. Bawili się ze strażnikami w Kotka i Myszkę. W końcu czarnowłosy uznał tą zabawę za nudną i zaczął trochę brutalniejszą grę.
Sho wybiegł z pomieszczenia do głównej sali, gdzie stał na punkcie widokowym. Wziął mikrofon do ręki i zaczął mówić.
-Przepraszamy za zamieszanie, ale ślub się dzisiaj nie odbędzie. Panna młoda stwierdziła, że Daisuke to nie jest partia dla niej, ale nie dziwie się jej. W końcu i tak była to dla niego dziewczyna z o wiele wyższej półki. Ano...i jeszcze wiadomość dla Jiro: Anioł dobroci jak mnie zacząłeś pieszczotliwie nazywać czeka na ciebie. Mamy parę niewyjaśnionych spraw, więc mam nadzieje, że przyjdziesz tu i wyjaśnimy to sobie jak mężczyzna z mężczyzną-odłożył mikrofon i czekał na swoją ofiarę.
Kiedy Jiro przyszedł Sho uśmiechnął się.
-Mamy jeszcze do pogadania sobie o aferze z Chie. Może i niczego do obrony własnej mnie nie nauczyła, ale mogłem się sam szkolić, co wyszło mi na dobre. Teraz pokaże ci to, czego nauczył się jej brat od tych parunastu lat. Szczerze, jeszcze nigdy nie cieszyłem się tak widząc twoją mordę.

***

Stanęliśmy. Do mojego domu dzieliły nas jeszcze dwie alejki.
Ikaros spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
-Chyba jesteśmy już bezpieczni.
-Nie tak szybko księżniczko-powiedział wysoki mężczyzna stojąc naprzeciw nas.
Było ich z dwudziestu. Można powiedzieć, że byli najlepsi w swoim fachu. Nie po wyglądzie, tylko po tym, że po szkarłatnowłosą musieli wysłać najlepsi. Wśród nich były cztery kobiety, które po mimo nawet wysokiej temperatury nie powinny się tak ubierać.
Podbiegli do nas i od razu przeszli do rzeczy. Ikaros podniosła lekko sukienkę i wyjęła spod niej nóż. Ruszyła w ich stronę.
Na ucieczkę było za późno, więc podbiegłem do niej i jej pomogłem.
Zerknęła na mnie i uśmiechnęła się.
-Jak cię zabiją, to będzie tylko i wyłącznie twoja wina.
-Omo...nawet tak nie mów.
I zajęliśmy się ludźmi stojącymi naprzeciw nas.
Do mnie podbiegły kobiety, które od razu zaatakowały mnie nożem.
-Kobiet się nie bije, ale tym razem uchylam się od tej zasady.
Chwyciłem nadgarstek jednej z nich i wygiąłem go po czym walnąłem ją z kolana w brzuch.
To samo zrobiłem z pozostałymi kobietami. Zadziałało i na nie.
Podszedłem do Ikaros. Szkarłatnowłosa była cała zaplamiona od krwi. Oczy też zaczęły się jej lekko zmieniać. Nie zwracałem na to uwagę. Przytuliłem ją i pocałowałem w czoło.
Po sekundzie zobaczyłem postać za szkarłatnowłosą biegnącą w jej stronę z nożem. Odwróciłem ją i po sekundzie poczułem, jak coś zimnego, a zarazem bolącego przeszywa moje ciało. Upadłem w ramiona dziewczyny.
Jej błękitne oczy patrzyły na mnie. Płakała, tak ona płakała wykrzykując moje imię.
Jej przepiękna twarz była zamazana. Wszystko było takie piękne tej nocy, wszystko. Wreszcie upadłem na ziemię szepcząc tylko Ikaros uciekaj. 
To była ta noc. Kiedy oddałem życie za kogoś kogo naprawdę kochałem. Przynajmniej tak na początku myślałem.
Kiedy lekko otworzyłem oczy spostrzegłem Ikaros całą we krwi.
Po jej policzkach spływały łzy a po rękach krew. Księżyc świecił bezpośrednio na nią jakby chciał
pokazać wszystkim że to właśnie ona, maszyna do zabijania. 
Jej suknia ślubna była cała czerwona i świeciła się w blasku księżyca.
Na chwilę skierowała wzrok na mnie widziałem że kolor jej oczu się zmienił. Były całe czerwone, jakby krew którą miała na sobie wypływała z jej oczu. Rzuciła nóż na ziemię krzycząc
wprost do księżyca, Przepraszam !
Ikaros podeszła do mnie. Z jej rąk spływała czerwona maź. Uklękła przy mnie
i mnie objęła. Patrzyłem w jej oczy, zmieniały swój kolor na niebieski. 
-Przepraszam.-Wyszeptała łkając.
-Nie płacz. Wszystko już będzie dobrze. Obiecuję.-Powiedziałem ocierając jej łzy.
Dziewczyna chwyciła mnie za rękę i jeszcze raz przeprosiła.
Podniosłem lewą rękę do góry i chwyciłem jej zimny policzek. Widziałem, że Ikaros lekko się uśmiechnęła i pocałowała mnie. Przyciągnąłem ją do siebie, pocałowałem w czoło i przytuliłem.
-Przepraszam, że nie mogłem cię ochronić. Przepraszam, że te cholerne gnojki cię skrzywdziły. Przepraszam, że nie mogłem cię przytulić. Przepraszam, że musiałaś przez to wszystko przejść. Przepraszam, że nie mogłem nic zrobić. Przepraszam, że nie mogłem ci wcześniej pomóc. Przepraszam, że nie poznałem cię wcześniej. Przepraszam, że wcześniej nie zdałem sobie z tego wszystkiego sprawy. Przepraszam, że wcześniej nie straciłem dla ciebie głowy. Przepraszam, że wcześniej cię nie pokochałem.-powiedziałem muskając jej usta-A teraz nie pozwól mi odejść. Nie pozwól mi odpocząć. Pozwól mi kochać cię i chronić tak jak dawniej, ale bliżej ciebie. Chcę być dla ciebie wszystkim. Chcę być dla ciebie tym jedynym, dlatego wyjdź za mnie moja kochana Ikaros.-wyszeptałem zamykając oczy.
Słyszałem krzyk Ikaros i jej szloch. Chciałem ją przytulić, chciałem otrzeć jej łzy i powiedzieć jak bardzo ją kocham, ale nie mogłem. Po chwili nie słyszałem nic poza biciem serca bliskiej mi osoby.

***

Pik...Pik...Pik..Pik...Pik...
Przeciągłe pikanie doprowadzało mnie do obłędu, przez parę chwil. Nie wiem czemu, ale nie chciałem otworzyć oczu. W sumie to nie mogłem. Moje ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Kiedy w końcu zebrałem siły cały spocony je otworzyłem.
Nade mną pochylała się Kaguya, moi rodzice, Sho, Kiyoko, grupa Nanako, Ayumi, słoneczko i jego chłopak, oraz Haruka i Kei. Wszyscy patrzyli wprost na mnie.
-Po jaką cholerę jesteście w moim pokoju?-spytałem lekko zaspany.
Wszyscy się uśmiechnęli i pomogli mi usiąść.
Po chwili zorientowałem się, że nie jestem w moim pokoju, a to cholerne pik..pik..pik.. dochodzi z urządzenia szpitalnego.
-Nie pamiętasz, co się z tobą stało?-spytał Kenta.
Zmusiłem się do przypomnienia, co się ze mną i Ikaros działo. Zerwałem się szybko a to cholerne pik..pik..pik było coraz głośniejsze.
-Gdzie ona jest?-na moje pytanie odpowiedział mi telefon od dziewczyny.
Niecałą minutę później włożyłem płaszcz i wyskoczyłem przez okno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz