Cześć.
Chciałabym powiedzieć (raczej napisać), że przez najbliższy tydzień nie dodam rozdziału.Wyjeżdżam do miejsca, gdzie nie będę mieć internetu.
Mam nadzieje, że mi to wybaczycie :)
~YukinoKaki
***
Wybiegłem z domu i ruszyłem w stronę szkoły, ponieważ miałem się tam spotkać z Sho.
W myślach przez cały czas miałem Ikaros i jej zachowanie. Myślałem, że po wybudzeniu wszystko będzie w porządku, ale się myliłem. Kiedy dotarłem pod szkołę zobaczyłem wysokiego czarnowłosego chłopaka palącego papierosa przed szkołą. Kiedy mnie zobaczył szyderczo się uśmiechnął i ruszył za mną w stronę szkoły. Kiedy dotarłem pod schowek wyszedł z niego Sho. Początkowo się ucieszył, ale sekundę później się wnerwił.-A ty tu czego?-powiedział kierując wzrok na czarnowłosego mężczyznę.
-Nie cieszysz się że mnie widzisz?
-Daisuke co ty tu robisz?
-Przyszedłem zobaczyć się z moją starą znajomą. Jeżeli wiesz o co mi chodzi to mógłbyś powiedzieć gdzie jest.
-Brandon chyba chciałeś pogadać z tym człowiekiem.
-Co?-spytałem zdziwiony.
-To Daisuke Kaibara człowiek, który sprawił, że Ikaros leży w szpitalu.
Spojrzałem na niego i o mało co nie rzuciłem mu się do gardła.
Czarnowłosy zaśmiał się donośnie i popatrzył na mnie.
-Myślisz, że mógłbyś mi coś zrobić? Ha, żałosne. Przyszedłem zobaczyć tylko moją ulubioną pracownice. Aha i chciałem jeszcze powiedzieć, żebyś pozdrowił ode mnie swojego ojca. Powiedz mu, że dziękuje za przyjęcie mnie do szkoły.
-C..c..CO?!-wykrzyczał zdziwiony Sho.
-Tak, to prawda, ojciec tego tutaj przyjął mnie do szkoły. Chciałem być bliżej mojej przyszłej żony.
-Czyli co, wojna?-ja i białowłosy spytaliśmy w tym samym czasie.
-Jaka wojna? Ja i tak już wygrałem.-powiedział odchodząc.
Popatrzyliśmy na siebie z Sho, po czym mężczyzna stwierdził, że jest za bardzo zmęczony na rozmowę.
W drodze do domu dostałem SMS-a.
~Ikaros ma wyjść ze szpitala.
Idź do domu, ja się nią zajmę.~
Haruko jeżeli myślisz, że tym mnie uspokoisz to się mylisz. Chciałem iść do szpitala, ale zdecydowałem, że jednak pójdę do domu. Ikaros była z Haruką, więc nic nie mogło się stać.
Wróciłem do domu, sciągnąłem buty i usiadłem na kanapie.
Po godzinie rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Leniwie wstałem i powlokłem się do drzwi. To co zobaczyłem sprawiło, że z moich oczu mimowolnie popłynęły łzy. Szkarłatnowłosa stała przed moimi drzwiami cała we krwi.
-Pamiętasz jak mi kiedyś powiedziałeś, że kiedy będę potrzebowała pomocy to mam do ciebie przyjść.
-I..i..Ikaros?
-Proszę pomóż mi.-wyszeptała padając na ziemie.
Zdążyłem ją złapać. Upadła wprost w moje ramiona. Z jej ręki lała się krew, a ja jak dureń stałem w miejscu nie wiedząc co zrobić. Zaniosłem ją do domu i położyłem na kanapę.
-Ikaros, co ci się stało!? Dlaczego masz ranę po postrzale!? Ikaros!-krzyczałem wprost do siebie.
To wszystko moja wina. Gdybym po ciebie poszedł......
....Co ci się stało?....
....Nie martw się, zajmę się tobą. Zamieszkasz ze mną przez najbliższy czas. Nie puszcze cię nigdzie, obiecuje.
***
W następnym rozdziale.*
-O śpiąca królewna wstała. Może to pocałunek księcia z bajki cię wybudził?
-C..c..CO?!
-Nie martw się, to nie Sho, jego pocałunek nie zadziałał.
-Żartujesz sobie ze mnie?!
-Tak. Sho tu nie było, ale z tym pocałunkiem to prawda.
-Już nic nie rozumiem.
-I dobrze. Zbiłabyś mnie, gdybyś się dowiedziała, że kiedy spałaś to pocałowałem cię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz