niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 46.5 "Jestem Ai."

Okej. Teraz bonusik, który obiecałam.

Zapraszam do czytania.

***

Szkarłatnowłosa dziewczyna weszła do wielkiego pomieszczenia i rzuciła się na łóżko, które stało po prawej stronie.
-Nareszcie!-wykrzyczała i przytuliła się do jednej z poduszek.
Podszedłem do kanapy, która stała na środku pokoju i postawiłem walizki na podłodze.
Usiadłem na kanapie i włączyłem laptopa.
-Mógłbyś nie pracować? Przecież to jest nasz tydzień miodowy-wyszeptała i przytuliła mnie.
Zamknąłem urządzenie i spojrzałem się na nią.
-Idziemy do miasta?
Ikaros potrząsnęła głową i zaciągnęła mnie do wyjścia.

***

Chodziliśmy po promenadzie w tą i wew tą.
-A może to!?-szkarłatnowłosa krzyczała tak przy każdym straganie.
-Po co ci następny strój kąpielowy?
Spojrzała na mnie i poszła dalej.
Chodziliśmy tak jeszcze tak z dobre dwie godziny, aż doszliśmy do jednej z aptek.
Dziewczyna weszła do niej i pół minuty później stała znów obok mnie.
-Możemy już iść?-spytałem i chwyciłem ją za rękę.
Pokiwała głową i poszliśmy do domku.

***

-Ikaros! Chodź na chwile!-krzyczałem w stronę wnętrza domku.
Dziewczyna wyszła z łazienki i podeszła do mnie.
-Co chciałeś?-spytała trochę przygnębiona.
-Jak myślisz domek na wodzie był dobrym pomysłem?
Usiadła koło mnie i uśmiechnęła się.
-Ja to bym się nawet nie spodziewała, że trafie na hawaje z kimś takim jak ty.
Zerknąłem na nią i przysunąłem się bliżej.
-Z kimś takim jak ja?
Wstała i poszła do środka.

***

Następnego dnia wszystko było tak samo.
Wyjście na miasto, chwila relaksu w domku i posiłki.
Nawet nasz tydzień miodowy stał się rutyną, przez kolejne dwa dni.
-Brandon! Mógłbyś przyjść? Mieliśmy przecież zjeść razem kolacje!
Spojrzałem na Ikaros znad laptopa, posłałem jej lekki uśmiech i wróciłem do dalszych czynności.
Dziewczyna podeszła do mnie i walnęła mnie z poduszki w twarz.
-Należy mi się chyba jakaś uwaga!
Wyrwałem jej poduszkę i chwyciłem za nadgarstki. Dziewczyna szybko mi się wyrwała i strzeliła focha.
-Mógłbyś okazywać mi więcej zainteresowania.
Padła na łóżko i przytuliła się do poduszki. Zmierzyła mnie wzrokiem i przewróciła się na drugi bok.
-Śpisz dzisiaj na kanapie-wyszeptała i zasnęła.
Chciałem coś powiedzieć, ale do moich uszu dobiegła muzyka wydostająca się z telefonu Ikaros.
Chwyciłem go i odebrałem.

~Ikaros! Wreszcie odebrałaś. Raczej to musi być prawdą, bo jest małe prawdopodobieństwo tego, że za trzecim razem można się aż tak pomylić. Jesteś szczęśliwa? Ja i Naoki już świętujemy.

-Susumu? O czym ty do cholery bredzisz? Ikaros śpi-odpowiedziałem i usłyszałem przeciągłe yyy.... w aparacie-Mniejsza z tym. Zadzwoń jutro, bo nie chce jej budzić. Dobranoc-rozłączyłem się i położyłem się w łóżku.

Szkarłatnowłosa odwróciła się w moją stronę i zdzieliła mnie po głowie.
-Idziemy jutro do miasta-oznajmiła i przytuliła się do mnie.

***

Poranna pobudka i ogarnianie się poszło nam w miarę szybko, więc już około jedenastej poszliśmy do miasta.
Jak zwykle pełno sklepów, które dziewczyna miała chęć odwiedzić.
Weszła do jednego z nich i zatrzymała się przy wystawie dla niemowląt.
-Czy to nie jest słodkie? Chodź tu!-wykrzyczała, kiedy oglądałem buty.
-Wystawa dla dzieci? Co ty w ciąży jesteś?
Zmierzyła mnie wzrokiem i podniosła bluzkę do piersi.
-Jak myślisz, czy wyglądam, jakbym była w ciąży!?
Dwóch mężczyzn, którzy wchodzili do sklepu automatycznie po zobaczeniu Ikaros zrobili się cali czerwoni a na ustach zagościł mi szeroki uśmiech.
-Chora jesteś!?-wykrzyczałem i zaciągnąłem jej bluzkę na sam dół.
Kobieta roześmiała się i dotknęła jednego z ubranek.
-Nie chciałbyś mieć dziecka? No wiesz powiększyć rodziny.
Zerknąłem na nią i przytuliłem ją od tyłu.
-Na dzieci jest jeszcze za wcześnie. Jesteśmy zbyt młodzi. Możemy temu nie podołać.
-Rozumiem-powiedziała i poszła poszukać dla siebie nowych ubrań.

***

Staliśmy przed naszym domkiem a Ikaros szukała kluczy w swojej torebce.
Widać było, że jest trochę zdenerwowana, bo mieliśmy tylko jedną parę kluczy a zgubienie jej było czymś na co nie mogliśmy sobie pozwolić.
-Pomóc wam w czymś?-spytała pewna kobieta, która wychodziła właśnie z domku obok. Można było stwierdzić, że jest w naszym wieku. Uśmiechnąłem się do niej i szturchnąłem Ikaros w ramie.
-Ta tutaj zgubiła nasze klucze od domu. Mamy tylko jedną parę, więc jest to trochę kłopotliwe.
Popatrzyła na nas i zaczęła się śmiać.
-Jestem Ai. Miło mi was poznać. Chyba znalazłam wasze klucze. Były w zamku drzwi kiedy wchodziłam do domu zauważyłam je i wzięłam. Mam nadzieje, że nie zmartwiliście się za bardzo.
Szkarłatnowłosa podeszła do niej i wyciągnęła rękę w jej stronę.
-Klucze-Ikaros pogoniła Ai, która była trochę zaskoczona zachowaniem dziewczyny.
Blondynka podała jej klucze a ta wyrwała je z ręki i weszła do domu.
-Przepraszam za nią. Nie wiem co jej odbiło. Zazwyczaj się tak nie zachowuje.
-Nic wielkiego. Może wpadniecie do mnie na kawę?
Uśmiechnąłem się szeroko, przytaknąłem i podążyłem śladami Ikaros do domu.

***

-Nie ma mowy! Idź sam!-szkarłatnowłosa krzyczała na cały głos rzucając we mnie poduszkami.
Dziewczyna nie chciała iść do mieszkania Ai, ale ja nie odpuszczałem.
-Poznacie się bliżej. Przecież i tak trzeba jej podziękować.
-To daj jej pieniądze, albo nie wiem. Cokolwiek. Proszę cie ja nie chce do niej iść.
Oddałem jej jedną z poduszek i wyszedłem kierując się w stronę domu blondynki. Zapukałem a ta z uśmiechem na ustach wpuściła mnie do domu.
-Przepraszam, że w takim stroju, ale byłam popływać i nie zdążyłam się przebrać-wyszeptała i poszła do łazienki prędzej sadzając mnie na kanapie w salonie.
Siedziałem tam jakieś pięć minut po których niebieskooka dziewczyna wyszła z pomieszczenia ubrana i umalowana.
-Szybko ci to poszło-oznajmiłem z zachwytem.
Poklepała mnie po głowie i podała cappuccino. Wziąłem łyk i uśmiechnąłem się do niej promiennie.
-Czekaj wiesz co, masz w kąciku ust resztkę pianki. Nie ścieraj-powiedziała i kciukiem zmyła resztki pianki po czym wsadziła palec do ust-Mmm....orzechowa.
Zdziwiłem się trochę, ale posłałem jej uśmiech po czym ona zaczęła się śmiać.
-Przepraszam, ale wyglądasz naprawdę słodko-chwyciła mnie za ramię i pstryknęła mnie w czoło.
-Ej..i kto to mówi? Zrób sobie jeszcze z dwa kucyki a będziesz wyglądała jak dziecko.
Rozmawialiśmy jeszcze z jakieś dwie godziny po czym oznajmiłem, że muszę iść do domu. Ai posmutniała, ale odprowadziła mnie do wyjścia i radośnie pożegnała.
Kiedy wszedłem do domu ujrzałem naburmuszoną Ikaros, która patrzyła na mnie spode łba.
-Dobry wieczór.-wysyczała i wstała z kanapy-Noc jeszcze młoda. Nie za wcześnie przyszedłeś?
Ściągnąłem obuwie i skierowałem się w stronę łóżka.
-Jeszcze nie skończyłam!
-Ale ja tak. Dobranoc.-wyszeptałem i położyłem się na kanapie-Zbędny opór jest niepotrzebny, więc prześpię się tutaj. Zadowolona?
Zasnąłem.

***

Obudziła mnie woda spadająca na moją twarz.
Otworzyłem oczy a nade mną stała Ai ze szklanką wody w rękach.
-Ciebie już naprawdę nie da się dobudzić.-oznajmiła i chwyciła mnie za rękę-Chodź. Idziemy do miasta. Twojej przyjaciółki już nie ma. Wyszła dzisiaj wcześnie rano jakoś około czwartej. Widziałam ją jak pływałam.
W sumie to nie interesowałem się zbytnio Ikaros. A wizja wypadu do miasta z Ai wydawała mi się zabawnym przeżyciem, więc szybko się ogarnąłem i poszliśmy.

***

Ai i Ikaros różniły się pod każdym względem.
Blondynka nie wchodziła do każdego napotkanego sklepu, ale do jakiś małych z upominkami, albo na stragany, gdzie się wygłupiała doprowadzając mnie do histerycznego śmiechu.
Zaciągnąłem ją do jednej z pobliskich knajpek i kazałem jej coś zamówić.
Uśmiechnęła się i wybrała grillowaną rybę, którą także kazała mi zamówić.
Zjadłem ją ze smakiem wygłupiając się przy tym trochę.
-To dziwne, że jesteś blondynką.
-Bo nie jestem typowo wasza. Moja matka była Europejką, więc wiesz. Zamieszkałam w waszym kraju a moje imię...wiem, że jest dziwne.
-Chodząca piękność nazywa się miłość. Ai, ai, ai....-zacząłem podśpiewywać, aby ją wnerwić.
Blondynka walnęła mnie w głowę i wyciągnęła z torebki portfel.
-Nie ma takiej potrzeby. Ja płacę-położyłem pieniądze na stole i wyszliśmy.

***

-Twoja przyjaciółka się na ciebie nie pogniewa?
Popatrzyłem w oczy Ai i zacząłem się śmiać.
-Pewnie jest jeszcze na mieście. Jak coś to powiem jej, że miałem spotkanie biznesowe. Uwierzy mi spokojnie.
Otwarłem drzwi przed Ai na co ona skinęła lekko głową i weszła do środka a ja za nią.
Śmiejąc się wyjąłem szklanki z górnej półki i wsadziłem pod express.
-Nie wychodzę z tobą już nigdy na miasto. Jesteś przerażająca! A ten facet co cię gonił! Myślałem, że zejdę na zawał jak zaczęłaś się mną targować.
-Ale i tak mam tą bransoletkę, więc o co ci chodzi? Było wspaniale. Nigdy się jeszcze tak dobrze nie bawiłam.
-Szczerze to ja też nie.
Ai podeszła do mnie bliżej i chwyciła mnie za rękę.
-Powtórzymy to jeszcze?
Podrapałem się po głowie i uśmiechnąłem się lekko zakłopotany.
-Jestem za.
Dziewczyna objęła mnie za szyję i zaczęła się przysuwać do mojej twarzy. Byłem sparaliżowany i nie wiedziałem co zrobić.
Ai była centymetr od moich ust kiedy usłyszeliśmy jak ktoś wchodzi. Blondynka odwróciła się i z grymasem na twarzy spojrzała na osobę stojącą w progu.
-Przeszkadzasz nam...-dziewczyna wróciła do tego co wcześniej robiła.
Byłem sparaliżowany.
-Spokojnie. Nie będę wam już przeszkadzać-osoba stojąca w drzwiach odwróciła się i z płaczem uciekła.
Odepchnąłem od siebie Ai i zdenerwowany ruszyłem w stronę wyjścia.
-Ej! Jeszcze nie skończyliśmy! Wracaj!
-Ja już skończyłem. A teraz wybacz, muszę wracać do mojej żony-wyszeptałem i wybiegłem pozostawiając dziewczynę samą.
Goniłem Ikaros najszybciej jak mogłem, ale ona i tak była szybsza.
Dziewczyna wbiegła na promenadę a ja za nią. Była bardzo szybka. Przeklinałem się za to do czego mogło dojść, gdyby nie Ikaros. Przyśpieszyłem. Dziewczyna znów wbiegła na plaże. W końcu stanęła i odwróciła się w moją stronę.
-Odejdź! Nie chcę cię już nigdy widzieć! Odejdź!-krzyczała w moją stronę coraz głośniej-Zniknij z mojego życia raz na zawsze!
Podszedłem do niej tak blisko, że stykaliśmy się nosami.
-Po co było to wszystko? Po co cała ta szopka? Po co mówienie, że mnie kochasz? Po co!? Dupek! Idiota! Debil! Palant!
-Wiem. Przepraszam!
Szkarłatnowłosa spojrzała mi w oczy i mnie spoliczkowała.
-Po co się ze mną żeniłeś!?
-Bo cie kocham! Nic tego nie zmieni! Byłem po prostu zszokowany tym, że Ai chciała coś takiego zrobić.
-Zszokowany? Powiedzenie o mnie 'moja przyjaciółka' to nie jest wyparcie się małżeństwa? Jeszcze przez cały dzień byłeś z nią na mieście. Nie zainteresowałeś się mną. Gdzie jestem ani czy mi się nic nie stało. Jak ja ci mogę ufać?
Chwyciłem ją za rękę i kazałem jej usiąść.

***

-Czyli, że to wszystko przeze mnie?-szkarłatnowłosa wstała i podeszła do morza.
-Nie przez ciebie, ale ostatnio miałaś humory i potrzebowałem też odpocząć. Wiesz, że ostatnio dużo pracowałem i nie miałem ani chwili relaksu. Powinnaś mnie zrozumieć.
Dziewczyna westchnęła.
-Powiedz, jestem w twoim życiu na pierwszym miejscu?
Popatrzyłem na nią zdziwiony tym pytaniem, bo oczywiście odpowiedź była oczywista.
-Jasne, że tak. Co to za głupie pytanie.
-A czy zawsze będę? Nie ważnie co się stanie?
Podszedłem do niej na co ona popatrzyła na morze.
-W moim życiu znajdujesz się na drugim miejscu.
-Wiem, że twoja matka...
Szkarłatnowłosa pokiwała głową na znak, że się mylę.
-Chyba nie....uduszę tą gnidę Sho!
Kobieta westchnęła,
-Proszę cię nie odziedziczaj inteligencji po nim!
Ze zdziwieniem wpatrywałem się w nią.
-Ale możesz mieć takie oczka jak on!-otwarłem szeroko oczy i usta.
-Be..be..be...
Ikaros odwróciła się w moją stronę, chwyciła się za brzuch i przytaknęła.
-Będę ojcem!-zacząłem biegać po całej plaży i drzeć się w niebo głosy.
W końcu podbiegłem do niej i wziąłem ją na ręce.
-Od kiedy, jak, gdzie, jak to możliwe!?
-Kehem...od końca naszego pierwszego dnia tutaj, we Francji na naszym wyjeździe przed ślubem. Prymus z biologi.
-Czyli, że to już jakiś....miesiąc?
Postawiłem ją na ziemi i ruszyliśmy w kierunku naszego domku trzymając się za ręce.

***

-No dobra do spania. Dzisiaj ja biorę mamę na noc.
Stoję w drzwiach i przyglądam się Ikaros, oraz dzieciom, które leżą obok niej.
-Mamo nie idziesz! Nie pozwalam-sześcioletnia Yui zabiera głos w całej sprawie.
-Właśnie. Ty ją już miałeś dla siebie jak nas nie było-najstarszy Akihito oburzony podchodzi do mnie i z niesmakiem zakłada ręce na biodra.
-Ośmiolatek mi grozi? Zaczynam się bać...
-Brandon przestań się z nim droczyć. Lepiej zobacz co u Ami.
Podchodzę do kołyski i biorę na ręce najmłodsze z dzieci dwuletnią Ami.
-Ona chyba mnie nie lubi.....
Ikaros podchodzi do mnie a ja oddaje jej dziecko. Szkarłatnowłosa uśmiecha się szeroko i puszcza Ami oczko.
-Nie martw się. Twojego taty nikt nie lubi. Jestem o tym przekonana.
Patrze to na nią to na dzieciaki, które przytakują i przytulam do siebie szkarłatnowłosą.
-Nie ma bata. Teraz ja biorę mamę, bo trzeba jej dać nauczkę raz na zawszę-uśmiecham się do niej a ona całuje mnie w czoło i oświadcza dzieciom, że czas iść spać.
Ikaros zamyka za nami drzwi, idzie po schodach i otwiera drzwi do sypialni. Kładzie małą Ami w łóżeczku i przytula się do mnie.
-Dojrzałeś dzięki nim. Już nie jesteś takim gówniarzem jak kiedyś.
-Tak, wiem. Aha i tak w ogóle to kto mnie nie lubi?-patrze na nią podejrzliwie na co ona puszcza mi oczko i rzuca mi się na szyje-I tak jest o wiele lepiej.

niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 46 "Za to, że cię kocham" KONIEC

No to nadszedł ostatni rozdział "Ikaros Chirashi".
Szczerze, jestem trochę smutna. Koniec mojego pierwszego opowiadania.
Będzie ich oczywiście znacznie więcej, ale i tak to trochę taki smut.
Aha i będzie jeszcze rozdział 46,5.
Taki mały bonus już po całym zdarzeniu.
No to zapraszam do dalszego czytania kochane duszyczki.
~YukinoKaki
P.S.Dzisiaj są urodziny mojej ukochanej przyjaciółki, więc chciałabym jej życzyć wszystkiego najlepszego i duuużooo szczęścia i cierpliwości do mnie <3

***

Wyskoczyłem przez okno.
Pokój na parterze się przydaje.
Oczywiście wszyscy podbiegli do okna, ale nie mogli mnie dostrzec. Biegłem bardzo szybko. Oczywiście przed wyskokiem ubrałem normalne buty i narzuciłem na siebie płaszcz.
Ludzie patrzyli na mnie jak na idiotę, kiedy biegłem przez całe miasto w spodniach szpitalnych w nadziei, że dziewczyna nic sobie nie zrobiła.

***

Podniosłem telefon, który pod naciskiem mojej dłoni automatycznie zadzwonił.
Spojrzałem na ekran, który pokazywał połączenie przychodzące od szkarłatnowłosej.

~Wstałeś. Ciesze się.

-Ikaros gdzie jesteś? Wszystko z tobą w porządku?

~Ważne, że u ciebie wszystko dobrze-słyszałem, że płakała.

-Ikaros do cholery gdzie jesteś? Słysze szum wody.

~Ja...a powstrzymywałam się od płaczu..-pociągnęła nosem-wiem, że jestem debilką, ale to przeze mnie. Przeze mnie masz same problemy. Był u mnie ktoś. Ktoś, kto uświadomił mnie, że jestem egoistką zatrzymując cię przy sobie. Ja naprawdę cię kocham. Przepraszam....-usłyszałem strzał i po sekundzie sygnał się urwał.

***

Zacząłem biec jeszcze szybciej, niż pozwalał mi na to stan zdrowia.
Pełno siniaków na rękach i nogach. Podbite oko i zaszyta raza w brzuchu.
Wiedząc, że jestem coraz bliżej miejsca, gdzie znajdowała się szkarłatnowłosa przyśpieszyłem.
Dobiegłem. Molo, miejsce, gdzie Ikaros po raz pierwszy i chyba ostatni dokładnie nie pamiętam poprosiła mnie, abym ją pocałował.
Molo o dziwo było dzisiaj puste. Nie było nawet aż tak zimno, więc byłem zdziwiony, że to miejsce tak opustoszało.
Biegłem na koniec, ponieważ przede mną było widać coraz wyraźniej postać, która przypominała szkarłatnowłosą.
Byłem już na końcu i ujrzałem ją bardzo dokładnie. Także miała na sobie fartuch szpitalny. Była odwrócona do mnie plecami, więc mnie nie zauważyła.
Stała na belkach chroniących, przed upadkiem do wody.
Odwróciła się. Łzy lały jej się potokami. Miała w ręku pistolet, przez który wytrąciła mnie z równowagi.
-Pojebana idiotko złaź wreszcie! To zaczyna się robić męczące.
-Idź stąd. Idź!-wykrzyczała kierując pistolet w moją stronę.
-Co mi zrobisz? Jesteś na to za słaba.
-Nie jestem za słaba! Jestem potworem, który nie ma prawa żyć!
Podszedłem do niej jeszcze bliżej. Tym razem przyłożyła lufę z w swoją głowę. Zaczynałem się coraz bardziej o nią bać, ale wiedziałem co zrobić, żeby zeszła.
Podchodziłam coraz bliżej w absolutnej ciszy. Szkarłatnowłosa odbezpieczyła pistolet. Westchnąłem ciężko i zatrzymałem się. Nagle usłyszeliśmy syrenę statku, przez co dziewczyna odwróciła się lekko za siebie. To był idealny moment. Podbiegłem do niej i ściągnąłem ją stamtąd. Ikaros nie wiedziała co zrobić i zaczęła panikować. Przytuliłem ją do siebie najmocniej jak umiałem co sprawiło, że wypuściła z rąk pistolet.
Dopiero wtedy zobaczyłem, że ma oczy takiego samego koloru co włosy.
-Przepraszam....-znów zaczęła płakać.
-Idiotka. Jeszcze jeden taki numer a sam cię zabije.-wysyczałem jej do ucha i uśmiechnąłem się-Nie rób tak więcej. Świeżo po operacji musiałem biec z dwa kilosy po ciebie. Wszystko mnie boli i chyba będziemy musieli zatrzymać się na dłuższą chwilę w szpitalu i się wytłumaczyć. Nie sądzisz?
-Yhym-wyszeptała i pocałowała mnie w policzek. Jej oczy przybrały normalny kolor-A tak w ogóle to co powiemy twoim rodzicom?
-Ale, że co?-zacząłem się drapać po głowie z zakłopotaniem.
-Baka! Zapomniałeś, że się mi oświadczyłeś, czy to odwołujesz?
-A można jeszcze to odwołać?
Ikaros walnęła mnie w głowę i zaczęła się śmiać.

***
-Powoli...powoli...powoli...okej. Możesz otworzyć oczy-powiedziałem zatrzymując się.
Minął miesiąc, od wyjścia ze szpitala mojego i szkarłatnowłosej. Wiele się zmieniło.
Pogodziłem się z ojcem, który pod naciskiem Ikaros...
...dosłownym naciskiem. Zdenerwowała się i zaczęła go dusić....
...zdołał się ze mną pogodzić. 
Niewiarygodne? A jednak.
Szkarłatnowłosa wróciła do pracy dorywczej, której też się podjąłem, aby zarobić na nowe mieszkanie, do którego się przenieśliśmy z małą pomocą mojej matki.
Staliśmy aktualnie w parku, który ozdobiłem około dwoma tysiącami lampek, które powiesiłem na dwóch drzewach i na ziemi na której leżał wielki biały koc. Dziewczyna otworzyła oczy i automatycznie się uśmiechnęła.
-Baka! Skąd ty wziąłeś na to wszystko pieniądze?-zaczęła się rozglądać wokół siebie.
-Omo a ty jak zwykle o tym samym. Naprawdę co ja w tobie widzę?
-Co? Czyli to wszystko, żeby ze mną zerwać? Nie musiałeś się tak trudzić, wiesz?-powiedziała i odwróciła się, aby odejść.
Zacząłem się śmiać i przytuliłem ją od tyłu.
-Debilka. Nawet nie dasz chłopakowi oświadczyć się w odpowiedni sposób-Ikaros odwróciła się w moją stronę a ja uklęknąłem.
-Panienko Ikaros, czy zgodzi się panienka uczynić mi ten zaszczyt i zostać moją żoną?
Szkarłatnowłosa szeroko się uśmiechnęła i udawała, że się zastanawia.
-Możesz się streszczać? Noga mnie zaczyna boleć.
-No powiedz wreszcie tak idiotko! Nie widzisz, że chłopak się stara?!-usłyszeliśmy głos zza którymi stali Naoki i Susumu. Słoneczko wyszczerzyło się w naszą stronę-Przepraszam. Kontynuujcie-zażenowany schował się z powrotem za krzakami.
-Zepsuli nastrój?-spytałem w końcu.
-Troszeczkę....-odpowiedziała i odwróciła się w ich stronę-Możecie wychodzić. Już po wszystkim.
-Czyli?-spytał Susumu.
-Nie ma opcji, żebym się nie zgodziła. Uwielbiam, jak robi z siebie idiotę-uśmiechnęła się do mnie a ja rzuciłem się jej na szyję.
-Romantycznie nie będzie, ale za to zabawnie na pewno-włożyłem jej pierścionek na palec i pocałowałem ją w czoło.
-Dobra.....to kto ma ochotę na zabawę w butelkę?!-wykrzyczał Naoki na cały głos włączając muzykę.
-Z tobą? Nigdy!-wykrzyczeliśmy wszyscy równo i zaczęliśmy się śmiać.

***

-Czy ją już naprawdę powaliło? Gdzie ona jest!?
Minęły trzy lata. Skończyliśmy szkoły i poszliśmy do pracy. Ikaros otworzyła domy dziecka na całym świecie w przeciągu paru lat i zarówno została udziałowcem największych korporacji Azjatyckich.
Mnie też dorwało szczęście i otworzyłem dużą firmę zajmującą się przewozami na całym świecie.
Ja i Ikaros nie mieliśmy czasu na zabawy związane ze ślubem. Ledwo widzieliśmy się w domu. Bywało, że raz na miesiąc a nawet na dwa. Szkarłatnowłosa załatwiała wszystkie sprawy papierkowe sama w ciągu trzech lat i parę razy trafiała do szpitala z powodu przemęczenia. Ostatnim razem kiedy to się stało uznałem, że nie będzie aż tak obciążona tym wszystkim i zatrudni przynajmniej dwie osoby do pomocy, którymi okazały się być Naoki i Susumu. Uznaliśmy również, że weźmiemy ślub i będziemy spędzać ze sobą więcej czasu. Tylko, że....
....Ikaros na swoim ślubie potrafi być nieobecna.
-Gdzie ona jest? Chyba wysłałem już kogoś po nią? To jest niedorzeczne! Nawet wy potrafiliście wrócić na czas a ona....Mówiłem, żeby nie leciała do Ameryki, ale ona się uwzięła. Po prostu uduszę!
-Nie denerwuj się tak. To nie zależy od niej, czy samolot ma opóźnienie.
-Za dwadzieścia minut ślub. Nie po to wysyłałem po nią samolot!
-Naoki ma racje. Przystopuj trochę. Za chwile powinna być. Wysłała mi SMSa-Susumu wstał i pokazał mi wiadomość, którą dostał od szkarłatnowłosej.

~Zajmij go czymś.
Za chwile powinnam być.
Pewnie ten idiota lata co całym pokoju i wrzeszczy, że mnie zabije, udusi itp...
Daj mu meliske i uspokój go niuniek. :*~

-Czy ona sobie ze mnie żarty stroi?!
Akurat po tym jak to powiedziałem ziemia zaczęła się trząść a moim pięć minut później moim oczom ukazała się szkarłatnowłosa.
-Sorka za spóźnienie. Jesteś zły?
-Nie. Po prostu jestem cholernie szczęśliwy-powiedziałem sarkastycznie-Lepiej się ubieraj i zjedź mi z oczu!-wykrzyczałem dając jej wieszak z sukienką ślubną.
Wzięła ją i wyszła.

***

Tam tadada....Tam tadada....
Stałem przy ołtarzu a do moich uszu dostawała się właśnie ta melodia.
Brzmiała już od pięciu minut a Ikaros ani śladu.
-Za chwile powinna się zjawić-wyszeptałem do księdza, który nie dawał znaku po tym, jak bardzo jest zły na pannę młodą.
Minutę później drzwi się otworzyły a moim oczom ukazała się prześliczna szkarłatnowłosa dziewczyna, a raczej kobieta ubrana w długą, białą suknie ślubną.
Pod ramię prowadził ją mój ojciec, który polubił Ikaros i nawet się z nią zaprzyjaźnił.
Ojciec puścił szkarłatnowłosą tuż przed ołtarzem i przekazał ją mnie.
Uśmiechnąłem się do niej, ale nie widziałem jej twarzy, ponieważ miała ją zakrytą welonem.

***

Cała ceremonia przebiegła nawet sprawnie i nawet początkowa wtopa Ikaros poszła w niepamięć.
-Możesz pocałować pannę młodą-to właśnie zdanie zabrzmiało z ust księdza.
Popatrzyłem na szkarłatnowłosą i podniosłem jej welon pod którym widniała twarz kobiety uśmiechającej się do mnie.
Pocałowałem ją. Trwaliśmy w nim z jakieś dwie minuty, aż w końcu odsunęliśmy się od siebie.
Wziąłem Ikaros na ręce i wybiegłem z kościoła.
-Baka!-wykrzyczała i walnęła mnie bukietem kwiatów.
-A to za co?
-Za to, że cię kocham-pokazała mi język a ja otworzyłem drzwi, od auta i pomogłem dziewczynie do niego wsiąść.
Przed autem dalej było słychać okrzyki, aż ruszyliśmy.
Szkarłatnowłosa głośno ziewnęła.
-Nie spałam, przez ostatnie trzy dni-wyszeptała i położyła głowę na moje ramię.
-Chcesz znowu trafić do szpitala? Idiotka.
-Ale teraz od tej idiotki się nie uwolnisz-pocałowałem ją w czoło a ona zasnęła.

W wieku siedemnastu lat poznałem bardzo dziwną kobietę.
Płakała, śmiała się, obarczała siebie winą za nieszczęścia całego świata.
Bardzo mnie to denerwowało, ale w końcu omotała mnie w okół palca i do teraz jestem w niej szaleńczo zakochany jak jakiś smarkacz. Dziwnę, nieprawdaż?
-Śpij-wyszeptałem i po chwili sam zasnąłem.

sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 45 "Panienko"

Cześć.
Zaczynam pisać ten rozdział w mikołajki i mam nadzieje, że dodam go jeszcze dzisiaj.
Wszystkiego najlepszego z okazji mikołajek.!
~YukinoKaki
P.S.W ostatnim zdaniu się nie martwcie. Pokój miał na parterze ;)

***

Wszyscy wbili we mnie oczy.
Tak, wszyscy.
Na początku myślałem, że są tam tylko dwie osoby, ale minutę później z góry zeszła Kiyoko. Zdziwiłem się trochę, kiedy stanęła tuż obok Sho. Za nią zbiegli Michio, Kenta i Nanako - ich kasztanowłosa królewna.
-Pewnie się mnie nie spodziewałeś. Mam nadzieje, że cię nie wystraszyłam. Zebrałam się na odwagę i porozmawiałam z Sho, ale mniejsza z tym. Gdzie Ikaros.
Michio, który o dziwo nie miał niebieskich włosów, zabrał głos. Na głowie lśniły mu blond włosy.
-Dajcie mu wody, bo nic nam nie powie.
Nanako poszła po wodę. Wziąłem łyk i od razu zacząłem mówić.
-Napisała, że żeni się z Daisuke i, że nigdy nie ucieknie od tego co zrobiła. Trzeba coś zrobić, przecież oni..oni ją...
-Wiedziałam!-chwilową ciszę przerwała kasztanowłosa i stanęła naprzeciw nas-Ostatnio mieliśmy na oku ich dom, jeżeli tak to można nazwać. Widzieliśmy, że szykują się do jakiejś uroczystości, ale nigdy bym nie pomyślała, że ta idiotka naprawdę....Kyaa...jak ją zobaczę, to po prostu uduszę!

***

Ustaliliśmy plan doskonały.
Po prostu odbijamy pannę młodą.
Staliśmy przed budynkiem. Byłem zdziwiony widząc złote bramy, wielki biały dom i bujną zieleń w okół domu, a raczej pałacu.
Goście co po chwila się zjeżdżali. Nanako pchnęła mnie do przodu i uśmiechnęła się podstępnie.
-Ok czyli myślę, że się zrozumieliśmy. Jest nas pięcioro. Bramy otwierają się automatycznie na wjazd samochodu i otwarte są, przez dziesięć sekund. Łatwo będzie wejść i dostać się na tyły. Wszystkie kamery są już wyłączone dzięki Kencie. Wejściem dla personelu wbijemy się na samą górę, gdzie siedzi nasza panna młoda. Ty bierzesz Ikaros i uciekacie jak najdalej a ja, Kenta, Michio, Sho i Kiyoko robimy lekką zadymę. Rozumiemy się?
-Tak-oznajmiłem i ruszyliśmy do wejścia.

***

Wszystko poszło bardzo sprawnie do momentu, gdy mieliśmy się dostać na korytarz, gdzie najprawdopodobniej miała znajdować się w pokoju.
Musieliśmy się przebrać za personel, co poszło bardzo łatwo, ponieważ było sporo osób, które pracowały w tym właśnie dniu. Kiedy byliśmy przebrani wzięliśmy tace i mieliśmy zamiar podążyć na górę, ale to już było trochę mniej wesołe. Wszyscy, którzy chcieli tam wejść musieli być wylegitymowani.
-A o tym to żeś idioto nie pomyślał?!-Nanako jak zwykle za wszystko obwiniała Kente-Czyli musimy wysłać naszą broń specjalną-skierowała wzrok na złotowłosą, która w sekundę się naburmuszyła.
-Nie ma mowy! Za żadne skarby!
-A ty nadal nic nie rozumiesz. Strażnik jest facetem a ty pracujesz w kawiarence cosplay'owej. Nie jestem aż tak czarująca jak ty, więc bardziej prawdopodobne jest, że tobie ulegnie. No kobieto do dzieła!
-Chyba do działa-wychrypiał Sho za co dostał kopniaka w piszczel.
Kobieta wzięła tacę i najseksowniejszymi ruchami jakimi potrafiła wykonać podeszła do mężczyzny.
-Przepraszam, czy można przejść-wyszeptała przegryzając wargę. Wszystko słyszeliśmy dzięki podsłuchu.
-Legitymacja.
-Ano....-dotknęła ręką jego kolano-niestety nie mam. Zamieniłam się z koleżanką, która miała dzisiaj przyjść, ale zapomniałam od niej wziąć legitymacje. Czy można to jakoś pominąć? Gwiazda tego wieczoru czeka jedzenie. I co ja mam począć....-odwróciła mężczyznę w drugą stronę tak, że mogliśmy przejść.
Biegliśmy na samą górę. Michio parę razy upadł podczas biegu, ale szybko wstawał i doganiał nas. W końcu byliśmy na samej górze. Drzwi były uchylone tak, że mogliśmy wszystko zobaczyć.
Ikaros patrzyła przez okno odwrócona do nas plecami. W pomieszczeniu krzątało się parę służących, które zakładały welon szkarłatnowłosej.
Dziewczyna odwróciła się tak, że można było zobaczyć jej twarz. Miała prześliczną białą skunie zdobioną białymi diamentami. Na szyi lśniła jej diamentowa kolia, kolczyki i pierścionek. Rzeczy doskonale komponowały się z całością. Sztucznie się uśmiechała, widziałem to. Tak naprawdę chciała uciec stamtąd. Nanako weszła z tacą do pomieszczenia i położyła ją na stoliku. Ikaros była już odwrócona twarzą do okna, więc nie zauważyła jej.
-Panienko powinnaś coś zjeść.
Odwróciła się do nich nakładając na twarz swoją wcześniejszą maskę.
-Przepraszam, ale nie jestem głodna. Czy mogłybyście mnie zostawić samą?
Kobiety spojrzały po sobie.
-Niestety, ale mamy rozkaz, żeby nie opuszczać princessy ani na krok.
Ikaros westchnęła i znów się uśmiechnęła.
-Rozu....-nie dokończyła, ponieważ zobaczyła nas w drzwiach.
-Czy możemy porozmawiać z princessą sam na sam-powiedziałem śmiejąc się.
Kobiety spojrzały na mnie i skinęły głową. Dziewczyna wbiła wzrok w ziemię.
Służące wyszły. Podszedłem do dziewczyny, która przez cały czas miała spuszczoną głowę.
Kiedy ją podniosła uderzyłem ją w twarz. Ikaros dotknęła policzka i spojrzała mi w oczy.
-Co ty robisz!?-wykrzyczała.
-Jeżeli sądzisz, że kiedy uciekniesz odpokutujesz za to co zrobiłaś to się grubo mylisz. Prawdziwe piekło dopiero się zaczęło. Jeżeli jeszcze raz uciekniesz to naprawdę mnie popamiętasz-objąłem ją szybko. Dziewczyna zaczęła płakać.
-Po co tu przyszliście? Wszystko byłoby dobrze, gdyby was tu nie było.
Drzwi otworzyły się z hukiem a do pomieszczenia wbiegła Kiyoko.
-Jest problem. Wiedzą, że tu jesteśmy. Brandon, Ikaros, uciekajcie. Ja i reszta się tym zajmiemy.
Szkarłatnowłosa chwyciła mnie za rękę i wyszliśmy drugimi drzwiami za którymi stała Amane.
Zdziwiłem się, kiedy Ikaros podeszła do niej i spoliczkowała ją.
-Suka-wyszeptała.
-Ikaros, co ty robisz?
-Ja? Popatrz na nią. Jestem tu przez nią.
Amane uroniła łzę i podeszła do mnie.
-Nie słuchaj jej, to nie prawda.
-Córeczka tatusia i marionetka brata, żałosne-szkarłatnowłosa chwyciła ją za szyję i przycisnęła do ściany-Dawaj klucz!
Patrzyłem na ten epizod nic nie mówiąc. Blondynka dała szkarłatnowłosej klucz. Ikaros puściła ją i podeszła do mnie.
-Żałosne. I pomyśleć, że Jiro urodził taką szmatę jak ty. Ale, no cóż. Niechciana córka podwładnej zawsze musi mieć rolę położnicy. Przykro mi, że to ja ci o tym mówię, ale prędzej, czy później Jiro sprzeda cię za grosze-wyszliśmy.
Biegliśmy, przez korytarz, który oświetlały tylko naścienne lampy. Kiedy znaleźliśmy się naprzeciw największych drzwi szkarłatnowłosa wsunęła klucz i je otwarła.

***

Biegliśmy przez ogród.
Co prawda krzaki kuły, ale wizja strażników depczących nam na ogonie dawała nam siłę, aby nie zatrzymywać się ani na sekundę.
Mogłem stwierdzić, że znajdowaliśmy się w labiryncie bez wyjścia. Cały czas czułem, że kręcę się w okół.
-Czy ty w ogóle wiesz, jak stąd wyjść?
-Jasne. Ćwiczyłam tu niegdyś orientacje w terenie. Musimy wbiec w krzaki.....teraz!-wykrzyczała i popchnęła mnie. O dziwo nie było tam żadnych klujących roślin, ale wielka polanka. Znów chwyciliśmy się za rękę i biegliśmy przed siebie.

***

-No chyba ich pojebało!-Sho krzyczał w niebo głosy.
Miał przed sobą trzynastu strażników a obok niego stała złotowłosa kobieta.
-A myślałam, że Chie nauczyła cię czegoś więcej oprócz panikowania.
-Co? Czy ty naprawdę myślisz, że Chie mogłaby mnie czegoś nauczyć? Może i była odważna, ale nie aż tak bardzo, aby wziąć na klatę trzynastu strażników.
-Omo....mogłam się tego po niej spodziewać. Ale no cóż...pomóż reszcie a ja się nimi zajmę-dziewczyna podeszła do nich i zaczęła się z nimi bawić. Można było stwierdzić, iż była wygimnastykowana, co rozpoznawało się po jej swobodnych i szybkich ruchach.
Nanako, Kenta i Michio radzili sobie nad wyraz dobrze. Bawili się ze strażnikami w Kotka i Myszkę. W końcu czarnowłosy uznał tą zabawę za nudną i zaczął trochę brutalniejszą grę.
Sho wybiegł z pomieszczenia do głównej sali, gdzie stał na punkcie widokowym. Wziął mikrofon do ręki i zaczął mówić.
-Przepraszamy za zamieszanie, ale ślub się dzisiaj nie odbędzie. Panna młoda stwierdziła, że Daisuke to nie jest partia dla niej, ale nie dziwie się jej. W końcu i tak była to dla niego dziewczyna z o wiele wyższej półki. Ano...i jeszcze wiadomość dla Jiro: Anioł dobroci jak mnie zacząłeś pieszczotliwie nazywać czeka na ciebie. Mamy parę niewyjaśnionych spraw, więc mam nadzieje, że przyjdziesz tu i wyjaśnimy to sobie jak mężczyzna z mężczyzną-odłożył mikrofon i czekał na swoją ofiarę.
Kiedy Jiro przyszedł Sho uśmiechnął się.
-Mamy jeszcze do pogadania sobie o aferze z Chie. Może i niczego do obrony własnej mnie nie nauczyła, ale mogłem się sam szkolić, co wyszło mi na dobre. Teraz pokaże ci to, czego nauczył się jej brat od tych parunastu lat. Szczerze, jeszcze nigdy nie cieszyłem się tak widząc twoją mordę.

***

Stanęliśmy. Do mojego domu dzieliły nas jeszcze dwie alejki.
Ikaros spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
-Chyba jesteśmy już bezpieczni.
-Nie tak szybko księżniczko-powiedział wysoki mężczyzna stojąc naprzeciw nas.
Było ich z dwudziestu. Można powiedzieć, że byli najlepsi w swoim fachu. Nie po wyglądzie, tylko po tym, że po szkarłatnowłosą musieli wysłać najlepsi. Wśród nich były cztery kobiety, które po mimo nawet wysokiej temperatury nie powinny się tak ubierać.
Podbiegli do nas i od razu przeszli do rzeczy. Ikaros podniosła lekko sukienkę i wyjęła spod niej nóż. Ruszyła w ich stronę.
Na ucieczkę było za późno, więc podbiegłem do niej i jej pomogłem.
Zerknęła na mnie i uśmiechnęła się.
-Jak cię zabiją, to będzie tylko i wyłącznie twoja wina.
-Omo...nawet tak nie mów.
I zajęliśmy się ludźmi stojącymi naprzeciw nas.
Do mnie podbiegły kobiety, które od razu zaatakowały mnie nożem.
-Kobiet się nie bije, ale tym razem uchylam się od tej zasady.
Chwyciłem nadgarstek jednej z nich i wygiąłem go po czym walnąłem ją z kolana w brzuch.
To samo zrobiłem z pozostałymi kobietami. Zadziałało i na nie.
Podszedłem do Ikaros. Szkarłatnowłosa była cała zaplamiona od krwi. Oczy też zaczęły się jej lekko zmieniać. Nie zwracałem na to uwagę. Przytuliłem ją i pocałowałem w czoło.
Po sekundzie zobaczyłem postać za szkarłatnowłosą biegnącą w jej stronę z nożem. Odwróciłem ją i po sekundzie poczułem, jak coś zimnego, a zarazem bolącego przeszywa moje ciało. Upadłem w ramiona dziewczyny.
Jej błękitne oczy patrzyły na mnie. Płakała, tak ona płakała wykrzykując moje imię.
Jej przepiękna twarz była zamazana. Wszystko było takie piękne tej nocy, wszystko. Wreszcie upadłem na ziemię szepcząc tylko Ikaros uciekaj. 
To była ta noc. Kiedy oddałem życie za kogoś kogo naprawdę kochałem. Przynajmniej tak na początku myślałem.
Kiedy lekko otworzyłem oczy spostrzegłem Ikaros całą we krwi.
Po jej policzkach spływały łzy a po rękach krew. Księżyc świecił bezpośrednio na nią jakby chciał
pokazać wszystkim że to właśnie ona, maszyna do zabijania. 
Jej suknia ślubna była cała czerwona i świeciła się w blasku księżyca.
Na chwilę skierowała wzrok na mnie widziałem że kolor jej oczu się zmienił. Były całe czerwone, jakby krew którą miała na sobie wypływała z jej oczu. Rzuciła nóż na ziemię krzycząc
wprost do księżyca, Przepraszam !
Ikaros podeszła do mnie. Z jej rąk spływała czerwona maź. Uklękła przy mnie
i mnie objęła. Patrzyłem w jej oczy, zmieniały swój kolor na niebieski. 
-Przepraszam.-Wyszeptała łkając.
-Nie płacz. Wszystko już będzie dobrze. Obiecuję.-Powiedziałem ocierając jej łzy.
Dziewczyna chwyciła mnie za rękę i jeszcze raz przeprosiła.
Podniosłem lewą rękę do góry i chwyciłem jej zimny policzek. Widziałem, że Ikaros lekko się uśmiechnęła i pocałowała mnie. Przyciągnąłem ją do siebie, pocałowałem w czoło i przytuliłem.
-Przepraszam, że nie mogłem cię ochronić. Przepraszam, że te cholerne gnojki cię skrzywdziły. Przepraszam, że nie mogłem cię przytulić. Przepraszam, że musiałaś przez to wszystko przejść. Przepraszam, że nie mogłem nic zrobić. Przepraszam, że nie mogłem ci wcześniej pomóc. Przepraszam, że nie poznałem cię wcześniej. Przepraszam, że wcześniej nie zdałem sobie z tego wszystkiego sprawy. Przepraszam, że wcześniej nie straciłem dla ciebie głowy. Przepraszam, że wcześniej cię nie pokochałem.-powiedziałem muskając jej usta-A teraz nie pozwól mi odejść. Nie pozwól mi odpocząć. Pozwól mi kochać cię i chronić tak jak dawniej, ale bliżej ciebie. Chcę być dla ciebie wszystkim. Chcę być dla ciebie tym jedynym, dlatego wyjdź za mnie moja kochana Ikaros.-wyszeptałem zamykając oczy.
Słyszałem krzyk Ikaros i jej szloch. Chciałem ją przytulić, chciałem otrzeć jej łzy i powiedzieć jak bardzo ją kocham, ale nie mogłem. Po chwili nie słyszałem nic poza biciem serca bliskiej mi osoby.

***

Pik...Pik...Pik..Pik...Pik...
Przeciągłe pikanie doprowadzało mnie do obłędu, przez parę chwil. Nie wiem czemu, ale nie chciałem otworzyć oczu. W sumie to nie mogłem. Moje ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Kiedy w końcu zebrałem siły cały spocony je otworzyłem.
Nade mną pochylała się Kaguya, moi rodzice, Sho, Kiyoko, grupa Nanako, Ayumi, słoneczko i jego chłopak, oraz Haruka i Kei. Wszyscy patrzyli wprost na mnie.
-Po jaką cholerę jesteście w moim pokoju?-spytałem lekko zaspany.
Wszyscy się uśmiechnęli i pomogli mi usiąść.
Po chwili zorientowałem się, że nie jestem w moim pokoju, a to cholerne pik..pik..pik.. dochodzi z urządzenia szpitalnego.
-Nie pamiętasz, co się z tobą stało?-spytał Kenta.
Zmusiłem się do przypomnienia, co się ze mną i Ikaros działo. Zerwałem się szybko a to cholerne pik..pik..pik było coraz głośniejsze.
-Gdzie ona jest?-na moje pytanie odpowiedział mi telefon od dziewczyny.
Niecałą minutę później włożyłem płaszcz i wyskoczyłem przez okno.